Wiesz? Czy nie wiesz? Oto jest pytanie...
Szczegóły
- 2025-03-15 23:47:24: zedytowano przez Mariusz Pajączkowski
- 2025-03-15 22:35:38: zedytowano przez Mariusz Pajączkowski
- 2025-03-15 22:31:34: zedytowano przez Mariusz Pajączkowski
- 2025-03-15 22:29:28: zedytowano przez Mariusz Pajączkowski
- 2025-03-14 13:38:10: Utworzono przez Mariusz Pajączkowski
Jednym z najciekawszych elementów złotniczego życia są spotkania. Na targach, na wernisażach, podczas wystaw, podczas sesji naukowych, czasami po prostu przy stole. Zawsze to był (i jest) czas aktywnej wymiany informacji, czasem czas autopromocji, czasem lekkich opowieści lub bardzo fachowej dyskusji. Kiedyś takie spotkania były wręcz niezastąpione, lecz tezy podczas nich formułowane były ulotne, adresowane do niewielkiego grona słuchaczy. Co prawda informacje te przekazywane ustnie krążyły w „środowisku”, ale po pewnym czasie zamierały. Oczywistym był ich ograniczony zasięg, który można było znacznie rozszerzyć, gdyby zostały zapisane.
Dziś duża część informacji przeniosła się w sferę internetu. W sieci królują zapisy, wiele z faktów zostaje utrwalonych na znacznie dłuższy czas. Póki właściciel domeny jej nie usunie – informacja istnieje. Czasami – skopiowana – nie znika na zawsze, zmienia jedynie wirtualne miejsce. Bywa jednak, że niknie. Przykłady? Choćby strona Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym. Nie znajdziemy tam żadnych wiadomości o wystawach i spotkaniach złotniczych sprzed roku 2014, czyli daty przeprowadzki dyrekcji muzeum i oddziału Muzeum Sztuki Złotniczej do nowej siedziby (co zbiegło się z uruchomieniem nowej strony internetowej). A przecież były to informacje opracowane i udostępnione. Zostały usunięte przez dyrekcję instytucji powołanej właśnie do opracowywania oraz udostępniania zbiorów. Strona STFZ – czy znajdziemy tam informacje o ponad dwudziestopięcioletniej aktywności jego członków? Ot, choćby o cyklu „Prezentacje”? Przecież za nami już 15 edycji tego konkursu. Informacje o wydawnictwach, projektach wystawienniczych, nagrodach przyznanych przez Stowarzyszenie itp. również nie są dostępne. A były. To nie jedyne przykłady.
Nie znaczy to, że są one stracone bezpowrotnie. Istnieje jednak znaczny problem w ich odnalezieniu. Przeglądarki internetowe działają szybko pod warunkiem, że szukamy konkretnej frazy. Jeżeli chcemy znaleźć syntetyczny obraz problemu, zmuszeni jesteśmy żmudnie przebijać się przez kolejne linki i – często – znaleźć informację o nieznanej lub niepełnej wartości. A gdy czasu brakuje i nie znajdujemy jej szybko – po prostu przestajemy szukać. Bo – w zasadzie jest nam zbędna, nie wpływa wprost na nasze działania, „nic nam nie daje”. Szczególnie anonse i relacje, które dotyczą wydarzeń przeszłych lub osób dziś nie wpływających znacząco na przyszłe wydarzenia, wydają się niepotrzebne. Nie interesuje nas za bardzo to, co było. Przynajmniej większości z nas. Prawda?
Zacząłem trochę nie po kolei, bo od łagodnej refleksji. Co ją sprowokowało? Otóż w Galerii Otwartej w Sandomierzu częste są spotkania twórców przy okazji kolejnych wystaw, złotników różnych pokoleń. Nieuniknionym jest, że znaczącą część rozmów zajmują złotnicze tematy. I zupełnie przez przypadek, gdy zebrała się spora grupka osób, usłyszałem zdanie: „Kto to jest Michał Gradowski? Nie znam jego prac...”. Ot, jedno zdanie, po chwili zapomniane w gwarze kolejnych opinii. Jednak coś mnie w tym pytaniu zastanowiło, zaś ucho bardziej wyczulone po tym pierwszym zdziwieniu, zaczęło wyłapywać przy różnych okazjach inne „perełki”. Ot, np. „kim są Zaremscy?”, „podobno zmarła jakaś znana profesor, wiesz coś o tym?”, „konkursy legnickie trwają od mniej więcej roku 2000”, „przed wojną nikt nie robił biżuterii ze srebra”... Wystarczy przykładów.
Zacząłem nieco drążyć temat tych (głoszonych często z dużym przekonaniem) dziwnych tez i zaskakujących pytań. Wnioski były niewesołe. Większość osób, szczególnie młodszych wiekiem lub stażem, nie miało pojęcia czym była Grupa UFO, Grupa Muzeum, gdzie jest, kiedy powstało i kto założył Muzeum Sztuki Złotniczej, co to jest „Polska Szkoła Biżuterii”, kto i kiedy założył Stowarzyszenie Twórców Form Złotniczych (tego nie wiedzieli nawet niektórzy członkowie STFZ), kim jest Marek Nowaczyk, prof. Andrzej Szadkowski, Jacek A. Rochacki, prof. Irena Huml, Michał Gradowski, Krystyna Nowakowska, Maria Magdalena Kwiatkiewicz, Andrzej Bielak... Naprawdę. Po prostu nie wiedzieli.
W Polsce znaczna część aktywnych projektantów to absolwenci Akademii Sztuk Pięknych i innych szkół kształcących w dziedzinie złotnictwa. Trudno wyobrazić sobie rzeźbiarza, który nie znałby przynajmniej najważniejszych swoich poprzedników. Historia sztuki jest wykładana na wszystkich uczelniach artystycznych. Ale okazuje się, że podstawowe informacje o historii złotnictwa – nie. Opierając się na informacjach od absolwentów, wiem również, że nie jest przekazywana na łódzkiej i gdańskiej uczelni. Większość środowiska polskich artystów i projektantów nie zna choćby podstaw historii swojej dziedziny.
Problem z pozyskaniem wiedzy, o którym wspomniałem wcześniej, był podnoszony niejednokrotnie. Przez lata m.in. Stowarzyszenie Twórców Form Złotniczych starało się, przynajmniej na bieżąco, publikować informacje na swojej stronie internetowej. Miejscem, w którym pojawiały się liczne informacje i artykuły, były czasopisma branżowe: „Polski Jubiler”, „Sztuka Złotnicza”, „Zegarki i Biżuteria”, „Bursztynisko”, od niedawna „Gems&Jewelry” i inne. Powstawały blogi, fora internetowe i strony www (niestety, nie zawsze wartościowe). Na uwagę zasługują teksty publikowane w katalogach, szczególnie legnickich. O złotnictwie, głównie w ujęciu historycznym, wiele można przeczytać w materiałach opracowywanych po sesjach naukowych cyklu „Rzemiosło artystyczne i wzornictwo w Polsce”. Również sesje cyklu „Granice Sztuki Globalnej” mogą pochwalić się znaczną ilością publikowanych wykładów. Źródeł jest w sumie sporo, nie czas i miejsce, aby wymieniać wszystkie. Tyle, że są rozproszone i tylko niewielka ich część jest dostępna on–line.
Bardzo ciekawy projekt powstał w Galerii Sztuki w Legnicy. Jak czytamy na stronie www.bizuteriaartystycznawpolsce.pl: „jego celem jest usystematyzowanie wiedzy nt. ewolucji współczesnej polskiej sztuki złotniczej i wprowadzenie jej do obiegu informacji o współczesnej sztuce. Głównym założeniem projektu jest zrekonstruowanie historii złotnictwa polskiego, obejmującej okres od zakończenia drugiej wojny światowej do chwili obecnej”. Projekt o nazwie „Od tradycji do współczesnego designu. Zjawiska, pojęcia i twórcy współczesnej polskiej biżuterii”, prowadzony w ramach programu Obserwatorium Kultury finansowany jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Galerię Sztuki w Legnicy. To dziś bez wątpienia największe źródło łatwo dostępnej wiedzy dotyczącej polskiego złotnictwa artystycznego. Jednak – chciałbym zaproponować i zachęcić też do innego działania.
Czego tak naprawdę brakuje? Chciałoby się powiedzieć: podręcznika lub chociażby skryptu, który w sposób syntetyczny podawałby propedeutykę współczesnej polskiej sztuki złotniczej. Tego brakuje wszystkim, bo kto z projektantów potrafi opowiedzieć o dziedzinie, którą się zajmuje? Takie wydawnictwo mogłoby powstać jako praca magisterska lub wręcz efekt pracy doktorskiej albo jako podręcznik stworzony w przestrzeniach akademickich. Może pokusiłby się o to historyk sztuki szczególnie zainteresowany tematem? Przewiduję znaczny sukces komercyjny takiego wydawnictwa, bo kto nie chciałby mieć takiej „ściągawki” pod ręką? Może jednak nie jest to zadanie dla jednej osoby, choćby korzystającej z doświadczeń swojego naukowego promotora? Może należałoby stworzyć kolegium redakcyjne? Może naturalnym miejscem, gdzie takie opracowanie powinno powstać, jest wspomniana Galeria Sztuki w Legnicy? Może...
Czytelnik może zadać pytanie: dlaczego właśnie ten temat wydał się autorowi tego tekstu na tyle ważny, że pomijając mnóstwo innych, zdecydowanie bardziej aktualnych, proponuje właśnie teraz zajęcie się historią współczesnego złotnictwa artystycznego? Odpowiem: wiele faktów zostało zapisanych, ale geneza i fabuła wydarzeń oraz ich efekty – rzadko. To wiedza istnieje dziś jedynie w pamięci uczestników. A uczestnicy wydarzeń (tak się dzieje) – odchodzą. Wraz z nimi odchodzi ich interpretacja i ocena. Nie zanotowana – przepada już na zawsze. To wielka strata.
Tak, wiem, ostatnie zdania już dosyć daleko odbiegają od pierwszej tezy, że potrzebny jest przynajmniej skrypt dla uczniów i studentów. Teraz piszę o potrzebie powstania wręcz złotniczej kroniki. To dlatego, że współczesne złotnictwo artystyczne (pod warunkiem, że będziemy je bardziej traktowali jako dziedzinę sztuki o wyraźnie określonym wizerunku i warsztacie) jest najbardziej ubogie w opracowania pisemne. Mamy źródła. Mamy analizy i zestawienia poszczególnych działań. Nie mamy syntetycznego tekstu. Czy ktoś się podejmie tego zadania?